Jesieni wspomnień czar
Wiadomo, mamy Nowy Rok i nie ma co patrzeć wstecz, tym bardziej, że nie bardzo jest i na co. Jesień nadal upłynęła nam w koronawirusowych barwach, ale na szczęście rundę udało dograć się do końca. Obejrzeliśmy kilka ciekawych spotkań, sporo było emocji. Powspominajmy więc sobie co działo się w drugiej lidze poza zespołem Bytovii.
Jeszcze dobrze nie odrosła trawa po poprzednim sezonie, a już przyszło rozgrywać kolejne spotkania. Sporo działo się już przed pierwszym gwizdkiem. W IV grupie 3 ligi doszło do sytuacji, w której nie sposób było rozstrzygnąć czy awans należy się Hutnikowi Kraków czy może Motorowi Lublin. Wynik zapadł salomonowy – zagrają obie drużyny. Powrót do drugiej ligi zanotował trener Janusz Niedźwiedź, który dosyć chyba niespodziewanie przejął Górnika Polkowice. Kibice zaś liczyli, że będą mogli wszystkie spotkania obejrzeć z wysokości trybun. Niestety, koniec końców okazało się, że mogą jedynie wygodnie rozsiąść się przed telewizorami i ekranami komputerów, a dla podniesienia poziomu emocji przetestować jak działa STS aplikacja mobilna Android oraz iOS.
Już pierwsza kolejka przyniosła dosyć nieoczekiwane rozstrzygnięcie – Beniaminek z Nowej Huty, po dobrym spotkaniu, zdołał pokonać jednego z głównych pretendentów do awansu – GKS Katowice. Do Rzeszowa zaś ze swoją nową ekipą przyjechał wspomniany Janusz Niedźwiedź i musiał uznać wyższość swoich niedawnych podopiecznych. Jak się jednak później okazało Górnik jeszcze tylko raz musiał przełknąć gorycz porażki, a potem zaczął się mozolnie wspinać na ligowy szczyt. W odwrotnym kierunku powędrował krakowski Hutnik, potwierdzając tym samym znane powiedzenie – miłe złego początki. Pozostałe zespoły, które jeszcze do niedawna grały na trzecioligowych boiskach, radziły sobie całkiem dobrze. Wystarczy wspomnieć, że najniżej z nich uplasował się na pozycji 11. Motor Lublin. Jednak taki wynik nie usatysfakcjonował klubowych włodarzy i podziękowali oni za pracę dotychczasowemu trenerowi – Mirosławowi Hajdo.
Na temat trenerów można by było swobodnie napisać osobny rozdział. Wystarczy jednak wspomnieć, że z 19 trenerów, którzy rozpoczynali pracę w drugiej lidze w sezonie 2020/2021, rundę wiosenną zacznie jedynie dziewięciu z nich. To jest ponad połowa ligi! Gdzie tu więc mówić o ciągłości i spokoju przy budowaniu drużyny? Dosyć nieoczekiwanie na czołowego strzelca ligi wyrósł Kamil Wojtyra ze Skry Częstochowa. Ten wychowanek Rakowa Częstochowa przyszedł przed sezonem z czwartoligowego Znicza Kłobuck i chyba nawet sam nie wierzył, że uda mu się zaliczyć tak fenomenalną jesień.
Kilka zespołów, które głośno zapowiadało awans, grało w kratkę. Flagowym przykładem jest tu rzeszowska Stal. Najpierw o włos, o jeden karny, przegrała z lokalnym rywalem awans do pierwszej ligi. Jesienią zaś na osiem spotkań domowych była w stanie wygrać zaledwie dwa. Jeszcze gorzej wiodło się Olimpii Grudziądz. Spadkowiczowi nie udało się ugrać domowego zwycięstwa ani razu. Bezkompromisowo zaś poczynał sobie KKS Kalisz, który po awansie nie zremisował jeszcze ani jednego meczu.
Wszyscy obawialiśmy się jak będzie wyglądała ta ligowa jesień w cieniu covidu. Zastanawialiśmy się, czy uda się rozegrać wszystkie zaplanowane spotkania. Udało się, poza jednym. Nie odbył się mecz Wigry Suwałki – Górnik Polkowice, jednak nie przez epidemię, a mroźną aurę. Po raz kolejny okazało się bowiem, że z naturą ciężko jest wygrać, a Suwałki to nasz polski biegun zimna.