W małych miastach i miasteczkach też można mieć Ekstraklasę
Jak świat światem, zawsze kibice z dużych miast szydzą z fanów zespołów z małych miejscowości. Tymczasem mniejsza ilość mieszkańców nie musi oznaczać zupełnego braku sukcesów. Ambicja właścicieli i bliskość lokalnych społeczności potrafią bowiem sprawdzić, że zawodnicy wznoszą się na wyżyny swoich możliwości.
Nie ma we współczesnej historii naszej piłki nożnej takiego ewenementu jak francuskie AJ Auxerre. To właśnie ekipa z niespełna 40 tysięcznego miasteczka zdobyła w 1996 roku Mistrzostwo Francji. Do tego dołożyła cztery Puchary Francji, ucierając przy tym nosa bogatym klubom z większych ośrodków. Ten, kto byłby w stanie przewidzieć taką niespodziankę, powinien poważnie pomyśleć o zakładach sportowych. A jeśli ktoś chciałby spróbować swojego szczęścia, to obecnie warto kliknąć na lvbet bonusy i obejrzeć ich ofertę.
Wracajmy jednak do naszych rodzimych rozgrywek piłkarskich. Patrząc na ostatnie 30 lat najmniejszym miastem z tytułem mistrzowskim (a nawet dwoma) może pochwalić się 70-tysięczny Lubin. Tutaj jednak do czynienia mamy z potężnym sponsorem, który zapewnia pewien wysoki poziom finansowania. W ubiegłym roku wszystkich zaskoczył zaś Piast, ale Gliwice to całkiem spore miasto, z ponad 180 tysiącami mieszkańców.
Pomijając jednak pierwsze miejsce, mieliśmy kilka razy na podium ekipy z mniejszych ośrodków. Wodzisław Śląski, Bełchatów, a przede wszystkim Wronki i Grodzisk Wielkopolski pokazały, że mały tez może dużo. Ale po kolei. Odra była prawdziwym ewenementem w latach 90-tych. Pod czeską granicą udało zebrać się piłkarskich walczaków, którzy kilka sezonów dzielnie utrzymywali status ekstraklasowy, a w 1997 roku zdobyli nawet brązowy medal.
Z GKS Bełchatów historia jest dosyć podobna jak z Lubinem. Kopalnia węgla brunatnego przez długie lata łożyła godne kwoty na utrzymanie piłkarzy, którzy cieszyli grą lokalną społeczność. Wreszcie, w 2007 roku, pod wodzą Oresta Lenczyka, Brunatni zgarnęli ligowe srebro. Toczyli przy tym do końca ostrą walkę z Zagłębiem Lubin o tytuł mistrzowski. Niestety potem wszystko się skończyło wraz z pieniędzmi sponsora, ale o Bełchatowie było w naszym kraju przez pewien czas dosyć głośno.
Także za sukcesami wronieckiej Amiki stał duży zakład produkujący sprzęt AGD. Mówi się także, że dobre wyniki wspomagał lokalny działacz zwany Fryzjerem. Miał on wykorzystywać swoje talenty i znajomości, aby zyskać przychylność sędziów. Fakty są jednak takie, że Amica w 2004 roku zajęła trzecie miejsce. Jeszcze lepiej spisywała się Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, która dzięki Groclinowi i prezesowi Drzymale skompletowała wicemistrzostwo oraz trzecie miejsce. Do historii przeszły też dobre mecze w Europejskich Pucharach.
I na koniec osobny akapit należy się Niecieczy. Wyjaśnić trzeba, że wioska znajdująca się w gminie Żabno, nieopodal Tarnowa, nie może cieszyć się z jakiś konkretnych medali, ale sama gra w Ekstraklasie przez dwa sezony była nie lada wydarzeniem dla ok. 700 mieszkańców. Co ciekawe mimo pierwszoligowej banicji popularne Słoniki co roku wymienianie są jako kandydat do awansu i nie wykluczone, że w ciągu najbliższych kilku lat swoje ambicje spełnią.
Przykładów jeszcze można by podać kilka: Ruch Radzionków, Sokół Pniewy, Polkowice czy Radomsko. W obecnym sezonie nie mamy już tak ciekawych przypadków. Trochę szkoda, bo może takie zespoły nie decydowały o obliczu naszej piłki, ale z pewnością dodawały kolorytu rozgrywkom.