#CZWARTKOWEHISTORIE / “POCZĄTEK DROGI DO SUKCESU

#CzwartkoweHistorie
Kolejna część pt. “Początek drogi do sukcesu” opisuje historię Bytovii w sezonie 2002/2003.
Autorem tekstu jest nie kto inny jak Bogdan Adamczyk!  Zapraszamy do zagłębienia się w treść “Początku drogi do sukcesu”!

POCZĄTEK DROGI DO SUKCESU


Cofnijmy się do zimowej przerwy sezonu 2002/2003. Podobnie jak teraz walczyliśmy o IV ligę. Z tą różnicą, że za sobą mieliśmy wiele lat gry w klasie okręgowej. Pragnienie awansu do IV ligi było ogromne. O ile dzisiaj gra na najwyższym poziomie w województwie jest myśleniem o powrocie do lepszych czasów, tak 22 lata temu wydawało się to czymś odległym.

Początek 2003 r. powinniśmy uznać za jeden z ważniejszych okresów w historii bytowskiego futbolu. Nietrudno zgadnąć, o czym mowa… Bytovia zyskała tytularnego sponsora. Oczywiście Mowa o firmie Drutex S.A. Późniejsze sukcesy były konsekwencją wielu decyzji prezesa firmy, Leszka Gierszewskiego, o wsparciu naszego klubu. Firma, która wcześniej sponsorowała koszykarzy Czarnych Słupsk, szczypiornistki Słupi Kobylnica oraz piłkarzy Kaszubii Kościerzyna, w ramach początkowej współpracy zaproponowała Bytovii wsparcie w wysokości 2-3 tys. zł miesięcznie oraz inwestycje w sprzęt niezbędny do treningów. Jak na ówczesne realia oferta Drutex-u stanowiła poważny zastrzyk finansowy dla zespołu, dzięki któremu drużyna mogła wreszcie realizować swoje futbolowe plany. Oczywiście wtedy planem było zaistnienie na arenie województwa.

W związku z istotnym wpływem Drutex-u na kształt i możliwości rozwoju zespołu, uchwałą zarządu klubu do nazwy Bytovii dodano nowy człon, zmieniając nazwę na „Drutex-Bytovia”. W kadrze Cezarego Kołakowskiego doszło do zmian jakich wcześniej nie było. Linię defensywną wzmocnił dysponujący dobrymi warunkami fizycznymi Piotr Serafin ze Skotawii Dębnica Kaszubska. Trafił do Bytowa po namowie kolegów z tej samej miejscowości Romka Cecha i Zbyszka Oblizajka. W środkowej linii wzmocnieniem był Mariusz Kalamaszek ze Stolemu Gniewino. Kibice pamiętali go, bo 8 lat wcześniej już grał w bytowskim zespole. Atak wzmocnił Zbigniew Leik z Orkana Gostkowo. Silnym punktem miał być również Marcin Rabenda, który kiedyś już kopał w Bytovii, a stylem gry przypominał Kamila Chojnackiego. Do Bytowa wrócił także nasz wychowanek Karol Szymlek. W sparingach spisywał się wyśmienicie. Wyglądało na to, że w ataku Czarek będzie miał problem bogactwa.
Zimą Drutex-Bytovia rozegrała 10 sparingów. Pamiętny był mecz z IV-ligowym Nordcoopem Gdańsk. Nie tyle ze względu na samą grę co o fakt, że był to pierwszy w historii pojedynek naszych piłkarzy na sztucznej nawierzchni. Widząc syntetyczną murawę gdańskiego obiektu AWFiS wraz z kolegami z zarządu zaczęliśmy marzyć o podobnym boisku w Bytowie. Na łamach klubowego biuletynu „Bytovia” oraz stronie internetowej „bytovia.pl” podkreślaliśmy, że takie rozwiązanie byłoby najlepsze dla naszych potrzeb. Tak się rodziło marzenie o zmianach na bytowskim stadionie. Być może dzisiaj, po 22 latach nie brzmi to imponująco, ale warto przypomnieć, że boczne boisko po deszczu było błotniste, a po kilku cieplejszych dniach można się było nabawić pylicy.

Pierwszy wiosenny mecz sezonu 2002/2003 odbył się w Motarzynie. Najstarsi mieszkańcy mówili, że tyle służb mundurowych nie było tam nawet podczas stanu wojennego. Tymczasem na murawie toczył się jednostronny pojedynek. Gospodarze nie stworzyli żadnej dogodnej sytuacji bramkowej, za to nasza ekipa urządziła sobie trening strzelecki, pokonując Błękitnych 6:0.

Jednak prawdziwym sprawdzianem miał być pojedynek z wiceliderem z Korzybia. Niestety, piłkarze Drutex-Bytovii nie mogli rozgrywać meczu na głównej płycie boiska. Był zakaz wejścia na trawiaste boisko. Choć prezesowi klubu Zbigniewowi Cyrzanowi było trudno się tym pogodzić, to ostatecznie mecz rozegrano na bocznym, piaszczystym boisku. Znowu musieliśmy się wstydzić, ale na szczęście nie z powodu gry piłkarzy, którzy pokazali się z najlepszej strony. Dobre oceny zebrali zwłaszcza Kamil Chojnacki i Marcin Rabenda.
Rosnąca pewność siebie mogła nas zgubić w Debrznie, gdzie szczęściu i strzelcowi dwóch goli, Romkowi Cechowi, można było zawdzięczać 3 pkt. Decydująca o zwycięstwie bramka padła dopiero w 89 min. O stylu gry szybko jednak zapomniano, a w tabeli dopisano kolejną zdobycz. Tydzień później Drutex-Bytovia stanęła przed szansą liderowania w lidze. Po remisie Wybrzeża z Czarnymi trzeba było tylko pokonać rywala zza miedzy – Orkana Gostkowo. Katem naszych sąsiadów został Roman Cech zaliczając hat-tricka. Dwójka pomocników Mariusz Kalamaszek i Ryszard Mądzelewski byli nie do przejścia.
Bez walki obyło się podczas meczu ze Słupią Kobylnica. Jedyną pociechą był komplet punktów i zgoda na grę na płycie głównej boiska. Po latach brzmi to niewiarygodnie, ale fakt był taki, że prawie 18-tysięczne miasto nie posiadało trawiastego boiska, na którym można trenować i grać. Ówczesnych władz nie interesował fakt, że na mecze przychodziło ponad tysiąc widzów, którym dobro klubu nie było obojętne.
Gdy poza boiskiem trwała walka z wiatrakami, na nim przyszło się zmierzyć z twardymi graczami Prime Food Brdy Przechlewo. Kibice goli nie ujrzeli, za to piłkarze zobaczyli aż 3 czerwone kartki. Dwie otrzymali przechlewianie, a jedną za bezsensowne zachowanie otrzymał Kamil Chojnacki.

Kluczowym momentem miała być 23 kolejka. Druga w tabeli Drutex-Bytovia w szlagierowym pojedynku podejmowała trzeci zespół ligi – Spartę Sycewice. Mieliśmy apetyty na umocnienie swojej pozycji i bezpieczne oddalenie się od goniących zespołów. W Sycewicach wygraliśmy, mieliśmy więc prawo liczyć na korzystny wynik w meczu u siebie. Początek spotkania dawał nadzieje, że taki też padnie, bowiem już w 2 minucie Roman Cech trafił w poprzeczkę. Niestety, goście mieli w składzie Roberta Panka. Był nie do upilnowania. Strzelił 3 gole, a jego zespół wygrał 4:0. To była nasza największa klęska tamtych czasów. Tak zimnego prysznica chyba nikt się nie spodziewał. Dzisiaj gdy wspominamy tamte czasy, to wracamy właśnie do meczu ze Spartą. Pozostały tylko iluzoryczne szanse na końcowy sukces naszego klubu. Późniejszy bezbramkowy remis ze Startem Miastko dodatkowo utrudnił zadanie – zajęcia minimum drugiego miejsca.
Meczem ostatniej szansy miał być pojedynek z liderującym Wybrzeżem Objazdą (załączone zdjęcia pochodzą z tego meczu). Piłkarze się starali. Mecz był piękny dla oka. Zabrakło jednak tego najważniejszego – goli. Na nasze nieszczęście goście zdobyli jedną bramkę i wygrali.

Prawdą było to, że piłkarze Cezarego Kołakowskiego w najważniejszym majowym okresie nie trafili z formą. Dowodem  było wymęczone zwycięstwo 3:2 w Pobłociu z Jantarią. O wygranej zadecydował dopiero gol Marcina Rabendy w 88 min. Psychika zawodników została podreperowana zwycięstwem z Garbarnią Kępice 8:0. Gola zdobył nawet bramkarz Dawid Misiura. Późniejsze wygrane 1:0 z Karolem/Magdą Pęplino i 4:1 ze Startem Łeba obudziły nadzieje na dogonienie Sparty Sycewice.

W ostatniej kolejce bytoviacy pewnie pokonali Czarnych, a w zasadzie uczynił to Romek Cech zdobywając dwie bramki. Teoretycznie mieliśmy szanse na udział w barażach, jednak aby tak się stało Sparta musiałaby stracić punkty u siebie ze Startem Łeba. To wydawało się mało realne, jednak po meczu na stadionie zapanowała euforia, bo dotarła informacja o remisie w Sycewicach. Cieszyliśmy się jak dzieci. Były śpiewy i okrzyki radości. Okazało się jednak, że radość była przedwczesna. Po chwili otrzymaliśmy wiadomość dementującą wcześniejsze wieści. Faktem było, że Sparta wygrała ostatni mecz.

Trudno było jednoznacznie ocenić i podsumować miniony sezon. Z jednej strony niewiele brakowało do awansu, a drużyna, niejednokrotnie na własne życzenie, traciła ważne punkty. Z drugiej udało się zbudować lepszy zespół od tego z poprzednich sezonów, a po przyjściu tytularnego sponsora klub „stawał” na nogi. Co się nie udało w 2003 r., udało się później, ale o tym w osobnych wspomnieniach.